Search
Close this search box.

Kapsztad – lepiej być nie może! Fotorelacja z podróży do RPA

Kapsztad – najbardziej niezwykłe miasto w Afryce

Samolot zniża się do lądowania w Kapsztadzie. Wszyscy pasażerowie mają ten sam odruch – głowy wędrują do okien, kamery i aparaty idą w ruch. Godzina 10 rano, 1 maja, początek tutejszej zimy, a pilot oznajmia, że temperatura wynosi 24 stopnie! Bezchmurne niebo kontrastuje z malowniczą scenerią gór, plaż i rozrzuconych zabudowań. W oddali futurystyczny owal słynnego stadionu wybudowanego na mistrzostwa świata w piłce nożnej w 2010 roku. Tak rozpoczęłam kolejny pobyt w najpiękniejszym mieście Afryki, a według mnie i świata. Rozmawiałam kiedyś z pilotem linii lotniczych, który powiedział, że koledzy po fachu udający się na emeryturę chcą osiąść najczęściej właśnie tu lub w Sydney. Nic dziwnego, bo atrakcje Kapsztadu są naprawdę niezwykłe, a życie toczy się tu zupełnie inaczej niż gdzie indziej. Piloci niezmiennie zakochują się w tych dwóch miastach już podczas lądowań.

Nie tylko piloci się zakochują w Kapsztadzie, także mnie się to przydarzyło… Za każdym razem odkrywam coś nowego, a miasto pięknieje z roku na rok. Nietrudno pokusić się o niezapomniane wakacje w Kapsztadzie w tak cudownych okolicznościach natury i architektury, jakie oferuje to południowoafrykańskie miasto. Na pewno nie jest to tylko moja subiektywna opinia, gdyż w roku 2014 Kapsztad otrzymał nobilitujący tytuł Światowej Stolicy Designu. Do hotelu docieram przed południem. Tym razem jest to Belmond Mount Nelson, u podnóży Góry Stołowej. To hotel legenda, funkcjonuje od 1899 roku. Jego założycielem był Donald Currie, magnat floty morskiej Union-Castle. Charakterystyczny różowy kolor hotelu miał być formą uczczenia zakończenia pierwszej wojny światowej. Przydzielono mi 100-metrowy narożny apartament, o nazwie Lord Nelson. Myślę, że mogłam trafić gorzej… Umeblowanie jest klasyczne, a niektóre meble pochodzą z luksusowego statku pasażerskiego z końca XIX wieku.

Najlepsze hotele w Kapsztadzie

Would you like a glass of sparkling wine? – pyta sympatyczna recepcjonistka. Czemu nie, należy rozpocząć pobyt w odpowiednim stylu. Lobby urzeka mnie kolonialnym klimatem i tarasem z widokiem na ogród pełny egzotycznych drzew i kwiatów. W głębi ogrodu znajduje się basen, przy którym nawet zimą przy dobrej pogodzie można się wygrzewać na leżakach. Po zameldowaniu i rozpakowaniu walizek w osobnej garderobie jestem gotowa na degustację kulinarnych fantazji szefa kuchni. Rozpoczynam popołudnie od wyśmienitej afternoon tea. Sieć Belmond słynie ze świetnej gastronomii, a Kapsztad to Mekka wielbicieli wykwintnej kuchni. Dania w Oasis Bistrot są komponowane z najświeższych składników. Kuchnia południowoafrykańska nazywana jest rainbow cuisine, czyli fuzja smaków, często dość oryginalnych, ale zawsze spotykających się z moim uznaniem. 3 dni w Mount Nelson minęły jak z bicza strzelił. W pośpiechu się pakuję i idę regulować rachunek. A tu miła niespodzianka: korzystanie z hotelowego barku jest wliczane w cenę zakwaterowania.

Do hotelu Taj Cape Town przenoszę się z rezerwą. Bądź co bądź trudno konkurować z siecią Belmond. Ale sieć Taj w niczym jej nie ustępuje i lobby olśniewa mnie luksusem w stylu orientalnym. Zamieszkałam w przestronnym apartamencie na tzw. Club Floor, z rewelacyjnym widokiem na Górę Stołową. Zmiana hotelu jak najbardziej przypadła mi do gustu. Podoba mi jego usytuowanie, nie może być lepsze, jeśli myśli się o poznawaniu miasta pieszo. Najbliższa okolica to Company’s Gardens, założone w 1647 roku, symbol historii miasta. Nieopodal znajdziemy: tzw. Muzeum Mile, czyli Milę Muzeów, z Muzeum Południowej Afryki i Planetarium, Iziko Bertram House Museum, Parlament, Galerię Narodową, Wielką Synagogę.

2 dni w hotelu Taj pozwoliły mi odkryć zakątki miasta, których nie znałam. Po dość intensywnych spacerach miałam już ochotę zakosztować relaksu na łonie przyrody i wyrwać się z centrum metropolii. Idealnym i logicznym pomysłem było więc przeniesienie się do winnicy położonej na wzgórzach regionu Constantia.

RPA – winnice

Po zaledwie 30 minutach jazdy od centrum Kapsztadu docieramy do terenów usianych winnicami, z tradycyjną architekturą. Gorąco rekomenduję spędzenie tam choćby 1 lub 2 nocy tym osobom, które cenią spokój, najwykwintniejszą kuchnię, wino i jednocześnie bliskość oceanu. 2 hotele godne uwagi to na pewno Steenberg i The Cellars-Hohenort z prestiżowej sieci Relais & Chateaux. Właśnie ten drugi był celem mojej kulinarno-enologicznej podróży. Okazało się, że mam szczęście, bo Relais Chateux świętował właśnie 60. rocznicę powstania. Wszyscy goście otrzymali butelkę Cap Classique (południowoafrykańskiego szampana), a na dodatek zostali zaproszeni na wspaniały obiad.

Mam też przyjemność poznać właścicielkę posesji Cellars-Hohenort, panią Liz McGrath, której wiek owiany jest tajemnicą. Zresztą działa on chyba tylko na jej korzyść, gdyż zdradziła mi, że właśnie nabyła kolejny hotel, w uroczym Matjesfontein. Miasteczko jest istotnym punktem podróży najbardziej luksusowym pociągiem świata – Rovos Rail. Moje 2 dni pobytu w Cellars Hohenort uświetnione były 3 wyśmienitymi posiłkami, z których najbardziej zapadły mi w pamięci jajka po benedyktyńsku. 2 dni nieprzyzwoitego obżarstwa i leniuchowania z książką były miłym przerywnikiem aktywnego pobytu w Kapsztadzie. Hotel ma nieźle wyposażoną biblioteczkę dla gości i zapewnia darmowy przejazd kilka razy dziennie do centrum Kapsztadu.

Niekwestionowany lider i zdobywca wszystkich nagród to Hotel Cape Grace. Panuje w nim klasyczny luksus, wystrój elegancki, a jednocześnie przytulny. Tutaj jest tak doskonale, że nie chce mi się już nigdzie jechać. Znów dostałam pokój z widokiem na Górę Stołową i zaproszenie do SPA, na masaż z afrykańskimi olejkami aromatycznymi. Z hotelowej limuzyny goście korzystają nieodpłatnie w promieniu 10 km, co też jest nie byle jakim bonusem. W hotelu Cape Grace można odnaleźć wszystko: spokój, ale też nieco „akcji”, bo wystarczy zejść na poziom minus 1, tuż przy marinie, aby znaleźć się w sympatycznym barze, z muzyką na żywo.

 Jeśli już muszę opuszczać ten hotel, to celem spacerów są głównie restauracje i butiki eleganckiej dzielnicy Waterfront. Opieram się licznym pokusom zakupowym, bo primo mam już nadbagaż, a secondo nie mogę przecież nabyć ogromnego fotela ze srebrnymi okuciami i tapicerką ze skóry leoparda, gdyż w moim warszawskim mieszkaniu wyglądać on będzie co najmniej dziwnie.. W końcu nie wytrzymuję i kupuję sobie kolczyki z przepięknym tanzanitem. Po 3 nocach niechętnie opuszczam Cape Grace, ale ciekawość nowego góruje nad wygodą. Warto było, bo mój pobyt w RPA zakończyłam niewiarygodnie i na dodatek bliżej nieba…

Ostatni hotel, gdzie miałam przyjemność gościć, leży na zboczu Góry Stołowej, w superluksusowej dzielnicy willowej Oranjezicht. Hotel MannaBay ma zdecydowanie najlepszy widok z wszystkich hoteli Kapsztadu! Za nim nie ma już nic, tylko dzika przyroda i ścieżki dla miłośników górskich wędrówek. Sprzed hotelu rozpościera się tak wspaniała panorama miasta, że można przesiadywać godzinami na tarasie, pijąc herbatę Rooibos lub sącząc Amarulę (słodki afrykański likier). 8 apartamentów to 8 eklektycznych kompozycji wyrafinowanej

sztuki, oryginalnych dekoracji i mebli stworzonych wyłącznie na potrzeby tego hotelu. Perłę w koronie stanowi apartament Versailles, który wielokrotnie gościł na okładkach pism wnętrzarskich. Największy atut tego apartamentu to wielki taras z cudownym łóżkiem z baldachimem. Tu możemy zasypiać i budzić się, nie rezygnując z najbardziej spektakularnych widoków, mimo że bez Góry Stołowej w tle! Ostatni wieczór postanowiłam spędzić w hotelu MannaBay, najpiękniejszym butikowym hotelu Kapsztadu, i cieszyć się jego najwykwintniejszym apartamentem Versailles.

Podczas pobytu w Kapsztadzie grzechem jednak byłoby spędzać wieczory w hotelowym pokoju. Miasto oferuje mnóstwo restauracji i barów, w dodatku obowiązują tam całkiem przystępne ceny.

Polecam kilka sprawdzonych restauracji i barów:

• sieć restauracji The Kove Collection: Zenzero, Umi i Paranga w Camp’s Bay z widokiem na najlepszą plażę. Latem Camp’s Bay jest najbardziej pożądanym miejscem na wypoczynek, nie wymaga bowiem rezygnacji z życia towarzyskiego i sąsiedztwa modnych butików. Jeśli będą Państwo podróżować w okresie naszej zimy, upewnię się, że zostaniecie zakwaterowani w kameralnym hotelu The Marly.

• Oyster Bar i indyjska restauracja Bombay Brasserie w hotelu Taj. Ostrygi w RPA są najsmaczniejsze na świecie, więc ich koneserom polecam wyjazd do miejscowości Knysna na coroczny lipcowy Oyster Festival. Koniecznie podczas tego festiwalu należy zamieszkać w najmodniejszym hotelu w mieście – The Turbine, o oryginalnym industrialnym charakterze, znajdującym się w designersko wyremontowanej starej fabryce.

• Bizerca Bistro na Heritage Square, popularne wśród miejscowych. Ciekawostką jest, że w podwórzu rośnie najstarsza winorośl południowej półkuli, która nadal rodzi owoce. Winorośl przywieźli pierwsi osadnicy w XVIII wieku. Duet: wołowy ozorek i marynowany stek, wart jest wyróżnienia.

Najwspanialsze Atrakcje Kapsztadu

• restauracja Gold, z muzyką na żywo i ciekawymi daniami z różnych zakątków Czarnego Lądu.

Jeśli chodzi o atrakcje Kapsztadu – miasta i okolic, szczególnie polecam:

• obejrzenie Góry Stołowej, ale z helikoptera

• odwiedzenie targu kwiatów, tzw. Cape Town Flower Market. Morze bukietów i wielokolorowych straganów, z wszechobecnym kwiatem protei, symbolem RPA

• wyjazd na Przylądek Dobrej Nadziei, z piknikiem na plaży. Atrakcją samą w sobie jest przejazd niezwykłą drogą Chapman’s Peak Drive

• wycieczkę na Robben Island, gdzie więziono Nelsona Mandelę. Ciekawostka: przewodnikiem jest były więzień

• spacer połączony z popołudniową kawą w jednej z licznych kafejek na ulicach Kloof i Long Street

• wizytę w ogrodach Kirstenbosh Gardens, a następnie obiad, połączony z degustacją win, w winnicy hotelu Steenberg, region Constantia

• dla miłośników designu i wystroju wnętrz – zakupy na Green Market lub w Pan Arican Craft Market

Atrakcje Kapsztadu

Autor: Diana Carter