Eastern & Oriental Express – ten luksusowy pociąg nigdy nie wygra bitwy z czasem, bo oczywiście szybciej z Singapuru do Bangkoku dostaniemy się samolotem, ale przecież nie o to tutaj chodzi… Takich wrażeń nie doświadczy się, korzystając z żadnych innych środków transportu. Miałem okazję jechać tym ekskluzywnym pociągiem i z przyjemnością podzielę się z Państwem wrażeniami.
Podróż rozpocząłem w Singapurze od pobytu w jedynym w swoim rodzaju hotelu, będącym jednocześnie wizytówką miasta – Marina Bay Sands. Niezwykle okazały, jeden z najdroższych budynków na świecie i jednocześnie obiekt z największym, położonym na 57 piętrze infinity pool (ponad 150 m długości) z panoramicznym widokiem na miasto. Polecam spędzenie choćby jednej nocy w tym miejscu. Osobom wymagającym większej prywatności oraz poszukującym hotelu bardziej butikowego rekomenduję z kolei designerski Fulerton Bay Hotel bądź tradycyjny, kolonialny Raffles Singapore. Właśnie w Raffles rozpoczęła się moja przygoda – podróż w czasie pociągiem Eastern & Oriental Express.
W oczekiwaniu na przejazd na stację kolejową, przy akompaniamencie nostalgicznej muzyki rozkoszowałem się smakiem słynnego drinka Singapore Sling, wynalezionego właśnie w tym hotelu. Tu poznałem również siedzących przy tym samym stoliku podróżnych z innych stron świata. Przed dotarciem na stację przemiły przewodnik opowiedział niezliczone ciekawostki dotyczące Singapuru i życia jego mieszkańców, subtelnie nawiązując do czekającej nas podróży. Pociąg Eastern & Oriental Express, kontynuując tradycję luksusowego konceptu kolei zapoczątkowanego przez siostrzany europejski skład o nazwie Venice Simplon Orient Express, rozpoczął transport pasażerski z Singapuru i Kuala Lumpur do Bangkoku. Luksusowe wagony sypialne i wagony restauracyjne słynące ze swej kuchni sprawiły, że pociągiem podróżowały osoby szlacheckiego pochodzenia, dyplomaci i ludzie biznesu. Dziś Eastern & Oriental Express wozi głównie pasażerów chcących poznać tę część Azji od samego jej wnętrza. Amerykanie, Brytyjczycy, Francuzi, ale też Szwajcarzy i Japończycy umiłowali sobie właśnie taką formę zwiedzania i to oni stanowią stałą klientelę.
Po przejściu odprawy celnej moim oczom ukazał się długi na całą stację, okazały pociąg. Przy wejściu do każdego wagonu czekali stewardzi skorzy do ciepłego powitania i pomocy w przenoszeniu bagaży podręcznych. Przypisany do mojego wagonu steward odprowadził mnie do przedziału. Kabina, jak zawsze w sieci Orient Express, wykończona była najlepszymi materiałami: ściany bogato inkrustowane drewnem wiśniowym, malezyjskie zasłony z chińskimi motywami, a na podłodze ręcznie tkane tajskie dywany. Kabina State, bo taką miałem okazję zarezerwować, to przestronne miejsce dla dwóch osób, z łazienką i kabiną prysznicową, co zapewnia dużą dozę prywatności. Kabina wyposażona była ponadto w szeroką, rozkładaną sofę, fotel, który w razie potrzeby przeobraża się w drugie łóżko, jedno ruchome krzesło, dwa rozkładane stoliki i szafę. Szerokie, podwójne okna zapewniały nieskazitelny widok.
Od razu po wejściu do przepięknej kabiny poczułem prawdziwy klimat tego niesamowitego wehikułu czasu na szynach. W jednym wagonie mieszczą się tylko cztery takie kabiny. Wyjątkiem są prezydenckie, ponieważ w ich przypadku w wagonie mieszą się zaledwie dwie, co świadczy o klasie pociągu. Na zewnątrz panował ciepły, wilgotny, tropikalny klimat, ale w kabinie, dzięki dającej się dowolnie zaprogramować klimatyzacji, już optymalna temperatura i wilgotność.
Jeśli mamy chęć poczuć zapach okolicznych pól ryżowych czy sfotografować wciąż zmieniające się barwy zachodzącego słońca, możemy skorzystać ze znajdującego się na końcu pociągu Observation Car i przy lampce znakomitego wina delektować się urokami natury. Bujne plantacje ryżu, trzciny cukrowej, oleju palmowego, drzew kauczukowych i kawy tworzą wciąż zmieniające się za oknem, fenomenalne widoki. Lokalni rolnicy, pracujący często dość prymitywnymi jeszcze metodami, z uśmiechem na ustach pozdrawiają pasażerów okazałego pociągu.
W trakcie podróży przez trzy państwa, podczas dłuższych postojów pociągu organizowane były wycieczki. Miałem więc okazję poznać takie miejsca jak George Town na wyspie Penang. Dzięki bezstresowemu stylowi życia oraz diecie opartej w dużej mierze na rybach i owocach morza przeciętna długość życia wynosi tam 83–85 lat, co jest jednym z najlepszych wyników na świecie. Z tego powodu wielu Japończyków przenosi się tutaj na stałe. W George Town odwiedziłem również lokalny targ, bogaty w tutejsze (jak dla mnie niezwykle egzotyczne) produkty. Następnym etapem wycieczki była olbrzymia, ceniona na wyspie świątynia konfucjańsko-taoistyczna, Khoo Kongsi, w której starannie pielęgnowane jest dziedzictwo tego miejsca. Uroki wyspy Penang docenili również amerykańscy filmowcy – nakręcono tu film Anna i król z Jodie Foster w roli głównej.
Kanchanaburi, na zachód od Bangkoku, stanowiło cel drugiej wycieczki na trasie podróży. Jego historia mocno powiązana jest z II wojną światową, dlatego nakręcono tu hollywoodzki klasyk Most na rzece Kwai z 1957 r. Właśnie ten okazały, stalowy most jest symbolem okolicy. Wraz z innymi uczestnikami podróży zobaczyłem także Muzeum Wojny upamiętniające wydarzenia z tamtych czasów i wziąłem udział w krótkim, ale treściwym, prowadzonym przez lokalnego historyka rejsie wzdłuż rzeki. W każdej wycieczce towarzyszyli gościom specjalnie umundurowani członkowie Eastern & Oriental Express Security, co zapewniało bezpieczeństwo, a przy tym komfort podróży. Przy wejściu do pociągu zawsze pilnowali, aby nikt niepożądany nie dostał się do środka.
W czasie podróży manager pociągu zapraszał gości na wieczorną rozrywkę. Miałem przyjemność uczestniczyć w wieczorze zapoznawczym, prowadzonym przez charyzmatycznego pianistę, oraz w degustacji miejscowych owoców, takich jak: durian, rose apple, pomelo i pitaja, zwana również smoczym owocem. Ponadto obejrzałem mistyczny pokaz tradycyjnego tajskiego tańca, który w trzęsącym się pociągu był nie lada wyczynem.
Obsługa pociągu cieszy się nieskazitelną reputacją, co dało się odczuć w każdej sytuacji. Jak dla większości podróżnych, tak i dla mnie duże znaczenie miała możliwość skosztowania orientalnych potraw, serwowanych w trzech różnych restauracjach. Kucharze wykazali swój kunszt, łącząc kuchnię międzynarodową z lokalną, typowo azjatycką, i tworząc niezapomniane kompozycje smakowe.
Każdego ranka zapach świeżo mielonej kawy rozchodził się po kabinie. O indywidualnie umówionej poprzedniego wieczoru godzinie steward pukał do drzwi i podawał lekkie, ale pożywne śniadanie. Zarówno lunch, jak i kolacje proponowane są gościom o dwóch różnych godzinach do wyboru. Dzięki temu unika się tłoku i daje poczucie wyjątkowości każdemu podróżnemu. Co więcej, osoba na enigmatycznym stanowisku Maître d’hôtel codziennie rozpisuje układ stołów, aby za każdym razem goście zasiadali do posiłku z inną, ciekawą osobą. Poza trzema wykwintnymi restauracjami w pociągu są także: piano bar, biblioteka z kącikiem masażu, niewielki butik z pamiątkami i wspomniany wcześniej otwarty wagon obserwacyjny. Mimo licznych atrakcji, warto również przeznaczyć kilka chwil dla siebie, zajrzeć do ulubionej książki lub napisać list do najbliższych na papierze sygnowanym logo pociągu. Ja wykorzystałem ten czas na spisanie niniejszej relacji z podróży.
Po trzech dniach dotarłem do Bangkoku. Gdy pożegnałem się z załogą pociągu, na stacji czekali już na mnie kierowca i prywatny przewodnik, z którymi udałem się na zwiedzanie miasta. Była to dla mnie niezapomniana przygoda, dzięki której poznałem sporą część tropikalnej Azji w wyjątkowy sposób. Nie opuszcza mnie myśl, aby w przyszłości wrócić raz jeszcze na tę wielką azjatycką trasę, czego też i Państwu życzę!
Autor: Krzysztof Zapletal